
Piękna pogoda, wyjazdy daleko od dobrze znanej drogi do kościoła parafialnego. Wiele wymówek: że daleko do innego kościoła, że wczorajsza impreza się przeciągnęła, że ładny dzień, że może za tydzień i tak mijają wakacje. A w tym czasie nasza dusza opada jak ścięty kwiat. Rozdzielony od korzeni nożycami. W pierwszym tygodniu pozornie nic się nie zmienia. Kwiat się trzyma. W drugim i kolejnym zaczynają opadać liście i kwiaty. Nie widzimy, ale wewnątrz dusza zamyka się, marnieje, traci dostęp do Światła. Życie staje się trudniejsze, nasze decyzje komplikują i tak już niełatwą sytuację. Rośnie nasze: „ja”. Nie ma miejsca dla miłości Boga, nie ma miłości bliźniego.
Kto trwa we Mnie, przynosi owoc obfity
Słowa Ewangelii według świętego Jana (Ewangelia (J 15, 1-8))
Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami.
Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami”.